Kapitan Piotr Binter nie istniał? Zaskakująca prawda o bohaterze serialu "Heweliusz" Netflixa
"Heweliusz" jest obecnie jednym z najchętniej oglądanych seriali na Netflixie. Produkcja porusza prawdziwą tragedię promu, ale postać Piotra Bintera budzi wiele emocji wśród sympatyków produkcji. Kim naprawdę był człowiek, który miał odkryć taśmy oczyszczające kapitana?

Serial "Heweliusz" nie schodzi ze szczytu oglądalności Netflixa. Serial inspirowany prawdziwą historią zatonięcia polskiego promu, zdobył ogromne uznanie widzów. Kim był Piotr Binter i czy mężczyzna naprawdę odkrył taśmy oczyszczające z zarzutów kapitana Ułasiewicza? Uwaga, spojler.
"Heweliusz". Kim był Piotr Binter?
Twórcy Netflixowego hitu nie ukrywają, że nie brakuje w nim wielu fikcyjnych wątków. Ku zaskoczeniu wielu, Piotr Binter, którego zagrał Michał Żurawski, to fikcyjna postać stworzona na potrzeby serialu "Heweliusz". W serialowej fabule Binter pełni funkcję zmiennika kapitana promu MF "Jan Heweliusz", Andrzeja Ułasiewicza, granego przez Borysa Szyca. Według scenariusza to właśnie Binter prowadzi nieoficjalne śledztwo, próbując odkryć prawdę o katastrofie oraz rzekome taśmy oczyszczające kapitana z winy. Jednak żaden z tych elementów nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
Twórcy serialu: reżyser Jan Holoubek i scenarzysta Kasper Bajon przyznają, że historia Piotra Bintera to w pełni scenariuszowa fikcja. Nie istniał w rzeczywistości nikt taki jak Piotr Binter, a jego śledztwo oraz odnalezienie tajemniczych taśm to elementy narracji stworzone wyłącznie na potrzeby serialu. W przeciwieństwie do niektórych postaci i wydarzeń w produkcji, Binter nie ma żadnego historycznego odpowiednika, który rzeczywiście podjąłby podobne działania po katastrofie promu.
Historia Bolesława Hutyry inspiracją dla postaci Bintera?
Serial "Heweliusz" to produkcja, która łączy tragiczne realia z fabularyzowaną narracją. Postać Piotra Bintera, choć poruszająca, jest postacią historyczną. To wymyślony bohater, mający na celu oddanie emocjonalnego ciężaru i moralnych dylematów, jakie mogły towarzyszyć ludziom po jednej z najtragiczniejszych katastrof morskich w historii Polski.
Choć Piotr Binter jest fikcyjny, jego historia może przywodzić na myśl losy Bolesława Hutyrzy - zastępcy kapitana promu MF "Jan Heweliusz". Hutyra zginął tragicznie w wypadku samochodowym w 2000 roku. Okoliczności jego śmierci - wjazd w maszynę drogową na prostej drodze, w dobrych warunkach pogodowych i bez śladów hamowania - wywołały wiele teorii spiskowych. Jednak brak jest jakichkolwiek dowodów, że Hutyra prowadził prywatne śledztwo lub posiadał jakiekolwiek kompromitujące taśmy dotyczące katastrofy.
Co twórcy "Heweliusza" wykreowali, a co jest prawdą?
W "Heweliuszu" mieszają się fakty z fikcją. Oprócz postaci Piotra Bintera, serial zawiera wiele literackich dopowiedzeń. Przykładowo, kapitan Andrzej Ułasiewicz, grany przez Borysa Szyca, jest postacią opartą na rzeczywistej osobie. Przygotowując się do roli, aktor miał dostęp do nagrań z głosem prawdziwego kapitana, co wywołało u niego silne emocje.
Z kolei wątki takie jak osobiste śledztwo Bintera, odkrycie taśm i dramatyczna walka o prawdę to elementy całkowicie fikcyjne. Twórcy przyznają, że celowo stworzyli "piramidę kłamstw", by ukazać dramatyczne konsekwencje zatajania informacji.
Dlaczego Netflix sięgnął po motyw fikcji w katastrofie morskiej?
Netflix, produkując "Heweliusza", postawił na połączenie prawdziwych wydarzeń z elementami fikcyjnymi, by nadać narracji większą głębię emocjonalną. Twórcy uznali, że tragedia promu MF "Jan Heweliusz" to nie tylko katastrofa techniczna, ale też moralna i społeczna. Dlatego zdecydowano się na stworzenie postaci takich jak Piotr Binter, by pokazać dramat jednostki w obliczu systemowego zła.
Serial ma na celu nie tylko przypomnienie o jednej z największych katastrof morskich w historii Polski, ale też zmuszenie widzów do refleksji nad odpowiedzialnością, winą i poszukiwaniem prawdy. Mimo że Piotr Binter nie istniał naprawdę, jego postać stała się nośnikiem emocji i symbolem niezłomności w walce o sprawiedliwość.
Zobacz także:
- Nowe „Wichrowe wzgórza” już podzieliły fanów klasyki. Wyszło zbyt odważnie?
- Fryzjer o współpracy z pierwszą damą. "Stoi w zupełnej opozycji do swojej poprzedniczki"
