Reklama

Od finału siódmej edycji „Sanatorium miłości” minął już ponad tydzień, lecz emocje wciąż nie opadły. Jednym z najbardziej poruszających wątków tego sezonu była "relacja" Edmunda i Ani. Kulturysta od początku nie ukrywał, że kuracjuszka wpadła mu w oko. Teraz Ania przerywa milczenie, komentuje kontrowersje wokół tej znajomości i zdradza, co naprawdę działo się między nimi oraz dlaczego Edmund tak naprawdę opuścił program.

Reklama

Ania z „Sanatorium miłości” przerywa milczenie. Mówi o Edmundzie

Relacja między Anią a Edmundem od początku wzbudzała ogromne emocje. Edmund był zauroczony Anią, a jego uczucia przybierały na sile z każdym odcinkiem. Ona jednak nie odwzajemniała jego emocji. Jak ujawniła w rozmowie z Interią, ich znajomość była daleka od romantycznej — a to, co pokazała telewizja, to wyłącznie powierzchowna interpretacja.

Momentem przełomowym były oświadczyny Edmunda, które Ania stanowczo odrzuciła. Były to pierwsze nieudane zaręczyny w historii programu. Kobieta tłumaczy, że miała pełne prawo do odmowy, ale Edmund tego nie zaakceptował. Zaczął zachowywać się coraz bardziej obsesyjnie – opowiadał innym uczestnikom, że Ania go kocha, a ich ślub ma się odbyć już w niedzielę.

On żył w jakimś swoim świecie, opowiadał ludziom, że go kocham, że mamy ślub w niedzielę. A gdy ktoś go pytał: 'Co ty mówisz?', odpowiadał: 'To prawda'. To była jakaś jego własna wersja rzeczywistości.
przyznała Anna.

Prawda o odejściu Edmunda z "Sanatorium miłości"

Choć oficjalnie sugerowano, że Edmund opuścił „Sanatorium miłości” po emocjonalnym odrzuceniu przez Anię, uczestniczka programu ujawnia zupełnie inną wersję wydarzeń. W rozmowie zaznaczyła jasno:

Nie przez mnie, tylko dlatego, że złamał regulamin
wyjaśniła.

Zgodnie z jej relacją, powodem jego usunięcia z programu miały być poważne naruszenia zasad, o których produkcja nie mówiła wprost. Ania przyznała, że miała powody, by wierzyć, iż gdyby nie interwencja organizatorów, Edmund nadal przekraczałby granice i wpływał negatywnie na atmosferę w grupie.

Po emisji odcinków Ania musiała zmierzyć się z falą hejtu. Jej decyzje były komentowane złośliwie, a wielu widzów oceniło ją surowo, mimo że – jak twierdzi – działała w zgodzie z własnym sumieniem.

Nawet gdybym powiedziała, że dzisiaj świeci słońce, to i tak pojawiłby się hejt – 'O, jaka radosna, jakie słońce, przecież było pochmurnie!'
zauważyła.

Zwróciła też uwagę, że przez całe życie była osobą spokojną i nigdy nie miała konfliktów ani w pracy, ani w życiu prywatnym. „Pracuję 38 lat w zawodzie nauczyciela – nigdy się z nikim nie pokłóciłam” – zaznaczyła. Jednak nawet najbardziej opanowana osoba może dojść do granicy wytrzymałości, zwłaszcza w tak emocjonalnej i napiętej sytuacji.

Jej wersję potwierdza także inny uczestnik programu, Zdzisław, który dzielił pokój z Edmundem. W rozmowie z nami przyznał szczerze, że zachowanie współlokatora budziło niepokój od samego początku.

To, co on zaczął wyprawiać od pierwszego odcinka, to już nawet nie śmieszyło, tylko byliśmy niektórzy przerażeni
stwierdził bez ogródek.

Zobacz także:

Reklama
Potężna awantura Ani i Ediego w "Sanatorium miłości"
Potężna awantura Ani i Ediego w "Sanatorium miłości"/Fot. Mat. Pras. Sanatorium miłości
Reklama
Reklama
Reklama