Ania z „Sanatorium miłości” ostro o Edmundzie. „Opowiadał, że go kocham i bierzemy ślub w niedzielę”
63-letnia Ania z „Sanatorium miłości” stanowczo zabrała głos w sprawie Edmunda. Uczestniczka ujawniła kulisy programu i ostro skomentowała sposób, w jaki została przedstawiona. Jej relacja z Edmundem miała zupełnie inne oblicze, niż pokazano w telewizji. Co wyznała?

Od finału siódmej edycji „Sanatorium miłości” minął już ponad tydzień, lecz emocje wciąż nie opadły. Jednym z najbardziej poruszających wątków tego sezonu była "relacja" Edmunda i Ani. Kulturysta od początku nie ukrywał, że kuracjuszka wpadła mu w oko. Teraz Ania przerywa milczenie, komentuje kontrowersje wokół tej znajomości i zdradza, co naprawdę działo się między nimi oraz dlaczego Edmund tak naprawdę opuścił program.
Ania z „Sanatorium miłości” przerywa milczenie. Mówi o Edmundzie
Relacja między Anią a Edmundem od początku wzbudzała ogromne emocje. Edmund był zauroczony Anią, a jego uczucia przybierały na sile z każdym odcinkiem. Ona jednak nie odwzajemniała jego emocji. Jak ujawniła w rozmowie z Interią, ich znajomość była daleka od romantycznej — a to, co pokazała telewizja, to wyłącznie powierzchowna interpretacja.
Momentem przełomowym były oświadczyny Edmunda, które Ania stanowczo odrzuciła. Były to pierwsze nieudane zaręczyny w historii programu. Kobieta tłumaczy, że miała pełne prawo do odmowy, ale Edmund tego nie zaakceptował. Zaczął zachowywać się coraz bardziej obsesyjnie – opowiadał innym uczestnikom, że Ania go kocha, a ich ślub ma się odbyć już w niedzielę.
On żył w jakimś swoim świecie, opowiadał ludziom, że go kocham, że mamy ślub w niedzielę. A gdy ktoś go pytał: 'Co ty mówisz?', odpowiadał: 'To prawda'. To była jakaś jego własna wersja rzeczywistości.
Prawda o odejściu Edmunda z "Sanatorium miłości"
Choć oficjalnie sugerowano, że Edmund opuścił „Sanatorium miłości” po emocjonalnym odrzuceniu przez Anię, uczestniczka programu ujawnia zupełnie inną wersję wydarzeń. W rozmowie zaznaczyła jasno:
Nie przez mnie, tylko dlatego, że złamał regulamin
Zgodnie z jej relacją, powodem jego usunięcia z programu miały być poważne naruszenia zasad, o których produkcja nie mówiła wprost. Ania przyznała, że miała powody, by wierzyć, iż gdyby nie interwencja organizatorów, Edmund nadal przekraczałby granice i wpływał negatywnie na atmosferę w grupie.
Po emisji odcinków Ania musiała zmierzyć się z falą hejtu. Jej decyzje były komentowane złośliwie, a wielu widzów oceniło ją surowo, mimo że – jak twierdzi – działała w zgodzie z własnym sumieniem.
Nawet gdybym powiedziała, że dzisiaj świeci słońce, to i tak pojawiłby się hejt – 'O, jaka radosna, jakie słońce, przecież było pochmurnie!'
Zwróciła też uwagę, że przez całe życie była osobą spokojną i nigdy nie miała konfliktów ani w pracy, ani w życiu prywatnym. „Pracuję 38 lat w zawodzie nauczyciela – nigdy się z nikim nie pokłóciłam” – zaznaczyła. Jednak nawet najbardziej opanowana osoba może dojść do granicy wytrzymałości, zwłaszcza w tak emocjonalnej i napiętej sytuacji.
Jej wersję potwierdza także inny uczestnik programu, Zdzisław, który dzielił pokój z Edmundem. W rozmowie z nami przyznał szczerze, że zachowanie współlokatora budziło niepokój od samego początku.
To, co on zaczął wyprawiać od pierwszego odcinka, to już nawet nie śmieszyło, tylko byliśmy niektórzy przerażeni
Zobacz także:
- To on zastąpi Ediego w "Sanatorium miłości". 70-letniego Adama życie nie oszczędzało
- Fani "Sanatorium miłości" martwią się o Ulę. Wskazują na ten jeden szczegół
