Reklama

Katarzyna Glinka wydała książkę “Mnie też zabrakło sił”. W osobistej opowieści aktorka dzieli się trudnymi doświadczeniami: bólem, cierpieniem, strachem i lękiem, które doprowadziły ją na skraj depresji. Do współpracy nad książką zaprosiła psychologa, a sama pozycja zawiera workbook do samodzielnej pracy dla czytelniczek. Co aktorka mówi o swoich doświadczeniach i pracy nad książką? Co było najtrudniejsze, a co … wyzwalające?

Reklama

Katarzyna Glinka podzieliła się swoją trudną historią. Miała ważny powód

Pani Katarzyno, w Pani książce "Mnie też zabrakło sił" dzieli się Pani bardzo osobistą historią. To szczera opowieść o kryzysie, stracie, ale też o odbudowywaniu siebie. Zdecydowała się Pani mówić o tematach, które wciąż bywają tabu, zwłaszcza w świecie osób publicznych. Czy po premierze książki coś się zmieniło – w Pani, w postrzeganiu tej historii lub w reakcjach ludzi?

Jest wiele kobiet, które do mnie piszą, z którymi się spotykam i - co ciekawe - przechodzą ze mną od razu na “Ty”, i mówią: "Kasia, ja czuję po tej książce, że jesteś moją koleżanką, mamy podobne przeżycia" i podobnie doświadczyły świata. Piszą, że im też zabrakło sił i że się identyfikują. Mam poczucie, że podzielenie się moją drogą, moją historią daje kobietom poczucie ulgi - że nie są w tym same i że powiedzenie głośno, że nie mam siły, jest czymś absolutnie okej i że mogą sobie na to pozwolić i to jest bardzo miłe uczucie.

W showbiznesie - polskim przynajmniej - to nadal jest trochę tabu, by powiedzieć: nie mam sił. Czy myśli Pani, że nadal jest to tak odbierane, czy coś jednak “drgnęło” na tym polu?

Myślę, że warto mówić, że ludzie potrzebują też szczerości - i jeśli chodzi o moją branżę, zdjęcia tego wyobrażenia, że w tym zawodzie ludziom się tylko darzy, wszyscy są szczęśliwi od rana do wieczora, a każdy dzień jest słoneczny - i to najlepiej na Malediwach (śmiech). Dlatego staram się iść za sobą, za swoją potrzebą, żeby mówić szczerze, jak jest. Nie lukrować rzeczywistości... Wpadliśmy w jakieś szaleństwo social mediowe i wstyd się przyznać, że mamy problemy, że nie dajemy rady. Statystyki biją na alarm - mnóstwo ludzi ma depresję, stany lękowe. To ważne, żeby zacząć o tym mówić, że uciekanie, pogoń permanentna, może nie jest dokładnie tym rozwiązaniem, którego jako ludzkość potrzebujemy.

To właśnie to pomogło Katarzynie Glince w kryzysie

Zastanawia mnie ten “wszechobecny optymizm” w social mediach, który jest trochę właśnie wyścigiem, ale może być szkodliwy. Z drugiej strony mamy to, co Pani robi teraz, czyli psychoedukację - również na Instagramie, w różnych formach, takich jak live’y czy wpisy. Myślę, że ważne, by uświadamiać społeczeństwo w tym temacie. W książce pojawiły się też komentarze specjalistki w dziedzinie psychologii i “zadania” dla czytelniczek. Czy ten pomysł od razu powstał w Pani głowie, czy “urodził” się dopiero w trakcie procesu?

Z założenia myślałam o tym, że jeśli stworzę tę książkę, żeby podeprzeć się autorytetem w dziedzinie psychologii. Nigdy nie chciałam stworzyć książki, w której cokolwiek doradzam - nie jestem specjalistką w tej dziedzinie. Chciałam podzielić się swoją historią, ale też zachęcić czytelników do tego, by mogli zobaczyć, jak dana sytuacja, która zaistniała w moim życiu, wygląda z punktu widzenia psychologii i zachęcić - zwłaszcza kobiety - do pracy własnej, ponieważ to, co przeczytały może być dla nich tożsame. To, co Pani powiedziała o social mediach - to fajne, że mamy dzisiaj wybór i możemy szukać rozwiązań, bo czasem spotykam się z takimi głosami, że “na psychoterapię trzeba mieć pieniądze i w ogóle na zmianę trzeba mieć dużo pieniędzy”. Ale można szukać pomocy, choćby poprzez strony, które nas wspierają dokładnie w tym, czego szukamy. Moja książka zachęca także do takich rozwiązań.

Chciałabym zapytać jeszcze o tytuł - tytuł jest w czasie przeszłym i odnosi się oczywiście do Pani historii, która w tamtym momencie była naszpikowana trudnościami. Co było dla Pani najtrudniejsze w tamtym momencie? Czy wyobrażała sobie Pani, że przejdzie drogę do wydania książki o swoich doświadczeniach?

Wtedy absolutnie trudno było mi wybiegać w przyszłość i zastanawiać się, czy sobie z tym poradzę. Mając wtedy dziecko, bardzo chciałam stawać dorośle do swojej roli jako mama. Chyba to było dla mnie najtrudniejsze i z jednej strony mobilizujące - żeby być mamą bardzo zaangażowaną w życie mojego syna. Z drugiej strony - przeżycia miałam, jakie miałam i poradzenie sobie z nimi nie było łatwe. Ale może właśnie to, że miałam tak ogromną potrzebę stanięcia odpowiedzialnie do tej najważniejszej roli, pomagało mi się dźwigać i pokonać tę drogę, aż do dziś, kiedy mogę się już spokojnie dzielić doświadczeniem.

Katarzyna Glinka o książce i trudnych doświadczeniach
Michał Woźniak/East News

Glinka o drodze do poznania siebie: "To było ciekawe i odkrywcze"

Mówiąc o rodzicielstwie, nie sposób pominąć kolejnego ważnego i popularnego ostatnio konceptu, o którym również czytamy w książce “Mnie też zabrakło sił”. Mowa o “wewnętrznym dziecku”. Czy to odkrycie też było jakimś wyzwaniem - by przyznać przed sobą, że “ja też jestem trochę tym dzieckiem, nie tylko mamą”?

To było nie tyle trudne, co odkrywcze, że ja też sporo tych części “dziecięcych” jeszcze w sobie mam. To wymagało dużej autorefleksji i przyjrzenia się im, popracowania z nimi i dania sobie prawa do tego, że mam w sobie dużo części, o które trzeba zadbać, którymi się trzeba zaopiekować, a które wynikają właśnie z dzieciństwa. To nie było dla mnie trudne, a ciekawe i odkrywcze. Kiedy ten proces zaczynałam, chyba tak dużo się jeszcze nie mówiło o “wewnętrznym dziecku”. Ciekawe było nie tylko to, jak dzieciństwo wpływa na nasze życie, ale też, że można do tego wrócić i z tym pracować, by samemu sobie te braki zaspokoić.

A co z planami na kolejne książki, publikacje? Czy myśli Pani o tym, być może w zupełnie nowej formie?

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będzie aż tak pozytywny odzew na książkę “Mnie też zabrakło sił”. Czeka mnie dużo spotkań, warsztatów. To jest bardzo ciekawe, co się zadziało i to mnie bardzo cieszy! To znaczy, że jako społeczeństwo potrzebujemy impulsu do powiedzenia - “ja też nie mam siły, a nie daję sobie prawa, by się do tego przyznać”. Cieszę się na cykl spotkań, na tę pracę. Być może w przyszłości zaplanuję jeszcze większy projekt. Myślę, że o zdrowiu psychicznym wciąż mówimy za mało, a trudności przybywa. Więc jeśli będę mogła się tym zająć i starczy mi sił, to na pewno będzie to moja ścieżka na przyszłość.

Reklama

Spotkanie autorskie z Katarzyną Glinką odbędzie się we wtorek, 4 marca o godz. 18:00 przy ul. Mysiej 3 w Warszawie. Zapraszamy!

Katarzyna Glinka o książce i trudnych doświadczeniach
mat. prasowe
Reklama
Reklama
Reklama