Ten hit lat 80. do dziś bawi Polaków. Nie wszyscy wiedzą, że mógł wylądować w koszu
Piosenka „Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia” to jeden z najbardziej znanych polskich utworów lat 80. Jej droga na szczyty list przebojów była jednak pełna przeszkód, w tym ingerencji cenzury. Numer, który jest hitem, mógł skończyć w koszu. Poznaj historię piosenki, która mimo przeciwności losu zdobyła serca Polaków.

- Redakcja
Historia utworu „Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia” zaczęła się od pomysłu stworzenia muzyki do filmu. Za tekst piosenki odpowiadał znany autor tekstów Wojciech Młynarski, a muzykę skomponował ceniony twórca Jerzy Matuszkiewicz. Utwór miał być elementem ścieżki dźwiękowej do filmu „Palace Hotel” w reżyserii Ewy Kruk.
Film „Palace Hotel” był produkcją pełną emocji i refleksji, a piosenka miała w nim odgrywać kluczową rolę, nadając ton jednej ze scen. To właśnie z myślą o tej konkretnej sekwencji powstał utwór, który miał szansę zyskać uznanie już w momencie premiery kinowej. Niestety, los filmu i piosenki został nagle przesądzony przez decyzję polityczną.
Rzecz działa się podczas okupacji w jakimś niemieckim kabarecie. I występująca tam tancerka miała śpiewać piosenkę. Najlepiej coś w stylu niemieckiego foxtrotta. Napisałem więc coś stylizowanego. Potrzebny był jednak tekst. Nie znałem nikogo, kto napisałby go po niemiecku, więc poprosiłem Wojtka Młynarskiego o tekst polski, a pani Angelika Wegener go przetłumaczyła
Problem z cenzurą piosenki „Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia”
W tamtych czasach Polska znajdowała się pod silnym wpływem cenzury, a losy produkcji filmowych i muzycznych zależały często od decyzji władz. W przypadku „Palace Hotel” interweniował sam minister kultury i sztuki Janusz Wilhelmi. To właśnie on zadecydował, że film nie trafi do kin. Produkcja została zablokowana, co automatycznie oznaczało, że także piosenka przygotowana na potrzeby filmu mogła nigdy nie ujrzeć światła dziennego.
Ponieważ była to komedia rozgrywająca się w czasach okupacji, zdenerwowali się także tzw. narodowi komuniści. Czołowy przedstawiciel tej formacji, reżyser Bohdan Poręba, (…) zagroził reżyserce procesem, jeśli nie zgodzi się na wprowadzenie zmian. Przerobienie filmu okazało się jednak zbyt trudne i pomimo oporu (…) minister Wilhelmi zdecydował, że nie trafi on do rozpowszechniania
Wojciech Młynarski i Jerzy Matuszkiewicz nie pogodzili się jednak z tym, że ich praca miała trafić do szuflady. Zdecydowali się ratować utwór i nadać mu nowe życie poza kontekstem filmowym. Postanowili powierzyć jego wykonanie wyjątkowej wokalistce, która mogłaby nadać mu nowy wymiar i szansę na istnienie poza filmem. Wybór padł na Hannę Banaszak.
Hanna Banaszak uratowała utwór Młynarskiego
Hanna Banaszak znana była z wyjątkowej wrażliwości muzycznej i charakterystycznego głosu, który idealnie łączył jazzowe brzmienia z emocjonalną interpretacją. Artystka podjęła się wykonania piosenki „Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia”, nadając jej nowe życie i świeżość, które urzekły publiczność.
Dzięki interpretacji Banaszak, piosenka zyskała zupełnie nowy wymiar. Choć pierwotnie przeznaczona była do filmu, jej siła artystyczna i emocjonalna sprawiły, że zaczęła funkcjonować jako niezależny utwór muzyczny. Z czasem trafiła na anteny radiowe, a następnie na płyty, zdobywając coraz większą popularność wśród słuchaczy.
Pomimo trudnego startu, „Mam ochotę na chwileczkę zapomnienia” stała się jednym z najważniejszych utworów w dorobku Hanny Banaszak i symbolem walki artystów o wolność wyrazu w czasach cenzury. Piosenka, która miała zniknąć z radarów kultury, przetrwała i do dziś wzrusza kolejne pokolenia słuchaczy.
Zobacz także: Mało brakowało, by ten polski hit wszechczasów wcale nie powstał. To hymn introwertyków