Reklama

Deynn i Daniel Majewski podjęli trudną decyzję – ich suczka Didi nie wróci już do rodzinnego domu. Pomimo licznych prób adaptacyjnych oraz współpracy z behawiorystą, Didi zaatakowała innego psa, co zmusiło parę do zmiany planów.

Reklama

Deynn i Daniel Majewski musieli podjęć trudną decyzję

Sytuacja z psem po narodzinach małego Romeo wywołała wielką rozpacz u Deynn i Majewskiego. Buldożka Didi nie zaakceptowała nowego członka rodziny. A jej niebezpieczne zachowanie sprawiło, ze musiała zostać przeniesiona z ich rodzinnego domu do domu babci. Para zdecydowała się na profesjonalną pomoc, angażując behawiorystę, by pomóc psu odnaleźć się w nowej sytuacji. Chociaż Majewscy byli dobrej myśli, że uda się "ułożyć" pieska i sprowadzić go z powrotem do willi, okazało się, że musieli podjąć decyzję o tym, że Didi już do nich nie wróci. Daniel Majewski zabrał głos w sprawie psa na Instagramie:

W niedzielę podjęliśmy najtrudniejszą, najsmutniejszą decyzję. Didi do nas na 99,9% nie wróci. Dawaliśmy sobie nadzieję i troszkę chcieliśmy sami siebie oszukać. Widzieliście, że Didi robiła już progres

Niestety, podczas jednej z prób integracji doszło do poważnego incydentu – Didi zaatakowała innego psa. Daniel Majewski opisał to zdarzenie jako „dantejskie sceny” pełne krzyku i chaosu. To wydarzenie było dla nich sygnałem, że dalsze próby przyniosą więcej szkody niż pożytku.

W sobotę babcia zadzwoniła roztrzęsiona, zapłakana, była przerażona. Kilka minut wcześniej Didi wąchała się z jakimś pieskiem, takim malutkim, może trochę mniejszy od niej. Po chwili złapała tego psa i nie chciała go puścić. Podobno były to dantejskie sceny - pełno krzyku. Właścicielka tego drugiego psa krzyczała na kolanach, próbowała rozdzielić

Co stanie się z psem, który nie wróci do Majewskiego i Deynn?

Obecnie Didi przebywa u rodziny, gdzie kontynuuje treningi. Jednak powrót do domu Deynn i Majewskiego nie jest już możliwy. Para podkreśla, że bezpieczeństwo ich syna Romea stoi na pierwszym miejscu i nie mogą pozwolić sobie na ryzyko kolejnych agresywnych incydentów.

Uznaliśmy, że to jest znak od Boga. To się mogłoby wydarzyć z Romeo. Poprosiliśmy babcię i tatę, żeby się wymieniali Didi. Oczywiście dalej będzie miała treningi, ale to bardziej tak na zasadzie wychowawczej, a nie przyzwyczajenia do Romeo, bo to nie ma sensu. Będzie to strata czasu. Natomiast wychowywać ją trzeba bardzo, bo jest wiele rzeczy, tak jak wam mówiliśmy, które zaniedbaliśmy.

Dodał:

Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której Romeo kichnie, a Didi zareaguje agresywnie. Albo Romeo będzie bawił się zabawką, Didi podbiegnie, będzie chciała ją zabrać, na co on nie pozwoli i go zagryzie.

Majewscy nie wykluczają, że w przyszłości, gdy ich synek podrośnie, Didi będzie mogła wrócić do domu, ale póki co opiekę nad nią będą sprawować ojciec i babcia.

Zobacz także:

Reklama
Majewski i Deynn przeżyli kolejne chwile grozy: "Skoczyła na 1,5 metra wysokości do Romeo"
Majewski i Deynn przeżyli kolejne chwile grozy: "Skoczyła na 1,5 metra wysokości do Romeo"
Reklama
Reklama
Reklama